niedziela, 3 stycznia 2016

uśmiech pierwszy

 (Krzysztof Iwaneczko- To nie sen)
 
"Puste, samotne
noce bez wiary
w to, że coś
zmieni się."

      Przybyłeś do Lillenhammer aby pokazać swoją wybitną formę. To miał być wielki powrót Gregora do grona mistrzów, do uwielbianych. Czy miejsca w drugiej dziesiątce to wszystko na co cię stać? Jednak nikt nie robił wywodów, wszyscy przyjęło to nad wyraz spokojnie. Zero odzewu. Przecież nikt nie raczyłby cię zdenerwować. Trener pokiwał tylko głową mrucząc pod nosem coś o przerwie. Wróciłeś do pokoju i nie wiedziałeś, co robić. To wszystko znów cię przerastało, jednak nie umiałeś się od tego odciąć. A może nawet nie chciałeś spróbować? Ale przecież chciałeś, pragnąłeś być najlepszy. Na treningach wszystko szło wspaniale. Najazd, prędkość, wyjście z progu - to wszystko nie sprawiało ci żadnego problemu, a potem trach! i wszystko wracało do 'normy'. Skupiłeś się, ale siedząc na belce i spoglądając na gniazdo trenerskie twoje myśli uciekały na ważniejsze w twoim mniemaniu tematy. Leonie. Ona zaprzątała twoje myśli, choć starałeś się pamiętać, że twoja kariera to sprawa priorytetowa. Psycholog kadry powtarza ci za każdym razem, że praca to przyjemność. Tak miało być i przecież było. Ale czy dalej tak jest? Czy dalej chcesz być tym kim aktualnie jesteś? Może lepiej pobyć niezauważalnym w tłumie, ale mającym normalne problemy, normalnym człowiekiem?
"Lecz żyję w nędznym
ciemnym ukryciu
boję się,
że odtrącisz mnie."
     Byłeś na siebie zły, przecież wystarczyło się bardziej skoncentrować. Może trochę mniej narzekać i zastosować rady trenera. Te zawody były do wygrania, jednak ty musisz obejść się smakiem czołówki Pucharu Świata. Jedyne o czym myślałeś po zakończeniu konkursu to powrót do domu. Miałeś dość tamtej skoczni. Miałeś dość tej przeklętej Norwegii. Miałeś dość tego cholernego Haybocka, który szczycił się wyższym miejscem. Paradował w najlepsze po hotelu obwieszczając tę jakże radosną nowinę. Nie mogłeś tego znieść, wszędzie upojony szczęściem i pychą blondyn. Bolało cię okropnie, że ktoś jest lepszy od ciebie. Tyle poświęciłeś, aby być niedoścignionym, a teraz co? Miejsce w drugiej dziesiątce i pobłażliwy uśmiech trenera. Przeskakiwałeś po dwa schodki, aby jak najszybciej położyć się spać we własnych łóżku, aby wreszcie się od tego uwolnić.
   - Nie popisał się pan, panie Schielenzauer.- kobiecy głos dobiegł cię już na półpiętrze powodując zawadiacki uśmiech. Uniosłeś wzrok, aby ją zobaczyć. Stała wsparta o barierkę przeszywając cię swoimi błyszczącymi oczami. Czułeś, że ona wie co czujesz i rozumie cię w pełni.
   - Jak zwykle współczująca. - mruknąłeś przechodząc tuż obok niej. Twój wzrok mimowolnie spoczął na jej pośladkach. Zacisnąłeś usta i podszedłeś bliżej. Objąłeś ją w talii, a następnie wyszeptałeś jej do ucha muskając jego płatek. Poczułeś jak zadrżała. - A już myślałem, że moja nieobecność cię zmieniła.
  Odepchnęła cię, ale dalej nie odrywała dłoni od twojego torsu. Uśmiechała się delikatnie jakby myśląc nad odpowiedzią. Nie znosiłeś ciszy, więc widząc jej niezdecydowanie odszukałeś w kieszeni klucze i otworzyłeś drzwi.
   - Wejdziesz czy będziesz tu nocować? - zapytałeś opierając się o ramę.
  Jednak ona dalej wpatrywała się w przestrzeń. Zastygła jak figura woskowa, ale taka piękna. Zignorowałeś bicie swojego serca przywdziewając na twarz zapożyczony od blondyna, ironiczny uśmiech. Nie zwracała na ciebie uwagi pogrążona w swoich myślach. Wiele byś dał, aby wiedzieć o czym marzy, czego pragnie. Stanąłeś naprzeciw niej unosząc delikatnie jej podbródek. Spojrzała na ciebie znudzona i musnęła delikatnie twoje wargi. Wsparłeś się o balustradę po obu jej stronach pogłębiając pocałunek.
   - Może obejrzymy jakiś film? - twoje pytanie wyraźnie ją zdziwiło. Zwykle wasze spotkania ograniczały się do upojnego seksu, ale tym razem nie miałeś na to ochoty. Coś ją dręczyło, a ty nie chciałeś jej do niczego zmuszać.
   - Starzejesz się Gregor. - pokręciła z dezaprobatą głową i zostawiła cię na korytarzu, zagłębiając się we wnętrzu twojego mieszkania.
 
"Wszystko zostaje
takie jak było
Każdy wciąż 
odmienić mnie chce."

      Opadasz na zaścielone przed pokojówkę łóżko i przymykasz oczy. Musisz się postarać. Zrób to dla trenera. Zrób to dla kibiców. Zrób to dla siebie. Leonie Kwiatkowski musi poczekać, teraz liczą się tylko skoki. To twój zawód, ale jednocześnie największa pasja. Wiatr we włosach, dreszcz podniecenia towarzyszący zielonemu światełku, to wszystko co cię kiedyś cieszyło teraz nie ma większego znaczenia. A ty zrobisz wszystko, aby to wróciło, abyś znów czuł skoki całym sobą, żebyś skakał z sercem. Stanowcze pukanie przerwało twoją sesję terapeutyczną, w której byłeś i lekarzem, i pacjentem. Nie odpowiedziałeś, ale już po chwili ujrzałeś w drzwiach sylwetkę blondyna. Prychnąłeś unosząc się do pozycji siedzącej, ale w głębi poczułeś przyjemne ciepło. Wizyty blondyna zwiastowała tylko jedno.
   - Zadzwoń do Lisy. Ma do ciebie kilka pytań.- mruknął zamykając drzwi i opierając się o nie plecami. - Przykro mi. - rzucił ci współczujące spojrzenie i ponownie zostałeś sam.
  Już ponad dziesięć minut obracasz aparat telefoniczny w dłoniach walcząc z przyśpieszonym oddechem i nierytmicznie kołatającym sercem, które boleśnie obija ci mostek. Nie rozumiesz swoich zachować, nie wiesz co się z tobą dzieje. To wszystko jest nowe i ciężkie do zrozumienia. Boisz się. Przełykasz głośno ślinę ponownie rozważając wszystkie "za" i "przeciw". W końcu naciskasz przycisk-nawiązując połączenie, a pod nosem mruczysz cichą modlitwę, aby ona ci coś powiedziała.
   - Gregor! Nareszcie! Już myślałam, że nie zadzwonisz. - głos dziewczyny wywołuje delikatny uśmiech na twarzy. Pomaga ci już kilka miesięcy i musisz przyznać, że jej entuzjazm zaczyna ci się udzielać. Cała ta sprawa z poszukiwaniem Leonie nabiera dzięki niej jaśniejszych barw.
   - Wybacz, Lisa. Zawody, skoki, treningi, zawody, skoki. Zresztą sama rozumiesz. - usłyszał twierdzące mruknięcie. - Michael mówił, że masz do mnie kilka pytań.
  Przymknąłeś oczy przypominając sobie wszelkie szczegóły związane z rudowłosą, która zmąciła twój spokój swoim zniknięciem. To wszystko wydawało się wręcz absurdalne. Kwiatkowski nie była nawet twoją dziewczyną, łączył was tylko i wyłącznie seks. Jednak w twoim sercu kiełkowało coś, co sprawiało, że musisz ją znaleźć, tęsknota.
   - Tak, dokładnie. - zaczęła z większym zainteresowaniem, a ty mógłbyś przysiąc, że wzięła do rąk swój skórzany notatnik, który skrywa wszelkie informacje o wszystkich. - Zastanawiałam się czy wiesz czy się zajmowała lub gdzie się uczyła.
   - Wspominała coś o któreś z berlińskich uczelni. Nic więcej nie wiem. Przykro mi. - mówisz jej wszystko, co pamiętasz, jednak to i tak niewiele. Jesteś przybity, bo choć dziewczyna znaczy dla ciebie naprawdę wiele nie wiesz o niej prawie nic.
  - Rozumiem. - Lisa ucina temat i wciąga powietrze. - Leonie Kwiatkowski urodzona w listopadzie 1992 we Wiedniu, rude włosy, zielone oczy, jasna skóra z piegami, uwielbia filmy Spielberba i szwedzkie kryminały, uczulona na gluten. Coś jeszcze?
  Analizujesz w myślach wszystkie podane przez nią informacje i przeczysz, bo to wszystko co wiecie. Klniesz pod nosem, że nie masz nawet jej numeru.
  Dziewczyna żegna się,  a ty życzysz jej powodzenia. Czujesz się bezsilny. Siedzisz w Norwegii, zamiast szukać Leonie. Nie jesteś w stanie jej pomóc, nie tak bardzo jakbyś chciał. Ta drobna kobieta, której zniknięcie doprowadziło cię do szaleństwa, do postradania zmysłów nie raz pomogła wyjść tobie z depresji, o których bałeś się powiedzieć głośno. Leżąc na kanapie w twoim mieszkaniu i po raz kolejny oglądając jej ukochany film rozmawialiście o wszystkim i o niczym. Mówiłeś jej o swoich marzeniach, obawach. Jako jedyna wiedziała jak bardzo boisz się, że w końcu i trener stwierdzi, że nie masz już czego szukać w reprezentacji. Tylko ona znała twoje lęki, przez które nie umiałeś zasnąć. Była twoim lekiem na smutki i dodatkową kulką lodów przy małych szczęściach. Jej pomalowane krwistoczerwoną szminką usta zostawiające na twoim ciele drobne ślady działały kojąco pozwalając usnąć z błogim uśmiechem na twarzy. Kochałeś odgarniać jej rude loki z szyi i muskać okolice jej uszu. Spinała się wtedy rumieniąc się. Szeptałeś jej wtedy jaka jest piękna i gładziłeś jej tatuaż. Tatuaż.
 
Mały, tuż za uchem.
  Twoje oczy robią się o wiele szersze, a w dłoń chwytasz telefon. Czujesz narastający stres oraz tamujące go podniecenie. To ważny szczegół, o którym dotychczas nie pamiętałeś. Jak na pamięć wybierasz numer blondynki, która jest o wiele mniej denerwująca niż jej chłopak. Jeden sygnał. Drugi i nic.
   - Cholera jasna! - warczysz pod nosem rzucając komórkę na stolik stojący obok łóżka. Musisz o tym powiedzieć Lisie, tylko nie masz jak. Kopiesz leżące niedaleko obuwie, próbując opanować strach i rozpacz, która pojawiła się kilka chwil temu. Jednak wpadasz na pomysł, który wydaje ci się tak absurdalny, że możliwy do wykonania. - Michael!
  Zrywasz się z łóżka i zabierając klucz wybiegasz na pogrążony w ciemności korytarz. Biegniesz ile sił w nogach do pokoju twojego kadrowego kolegi, do którego wchodzisz bez pukania, nie masz na to czasu.
   - Ooo, nasza gwiazdeczka zawitała u poddanego! Jaśnie panie! - ironiczny ton blondyna sprowadza cię na ziemię. Co ty sobie wyobrażałeś? że nagle zostaniecie najlepszymi przyjaciółmi? że on cię wysłucha, zrozumie? że ci pomoże? Ale z drugiej strony nie masz już do stracenia. Twoja reputacja upadła, gdy poprosiłeś go o pomoc kilka miesięcy temu. Niżej już nie możesz być.
   - Powiedz Lisie, że ona miała tatuaż, małego wilka za uchem. Nic więcej. - mówisz z rozpaczą i prośbą w głosie, a twój wygląd jest wręcz żałosny. - Proszę.
 
   Jednak można upaść niżej. A wydawało się to niemożliwe. Blondyn uśmiechnął się do ciebie po raz ostatni i wybrał numer ukochanej, a ty odetchnąłeś z ulgą i wyszedłeś. Musisz o tym jak najszybciej zapomnieć.
"To już nie sen
Miłość to droga
Więc proszę cię razem ze mną ją przejdź!"
 
 
***
 
Witam Was w roku 2016! Wszystkiego, co najlepsze, spełnienia marzeń i miłości <3
Przechodząc do rozdziału to chyba niewiele wnosi, ale pisało mi się go bardzo dobrze.
Jeśli chodzi o częstotliwość dodawania rozdziałów to powinno się coś pojawiać w niedziele.
Piosenka. Iwaneczko bogiem.
ret