środa, 30 grudnia 2015

uśmiech początkowy

 
(Maria Mena- I don't see you with her)
"Everyone's careless
They talk about our mess
They don't care how it hurts me
Must think it was easy."

        Delikatnie muskasz szkło przykrywające jedyne strzępki wspomnień jakie ci pozostały. Zdjęcia, nic nieznaczące fotografie, które jako jedyne trzymają cię jeszcze w tym miejscu. Zawsze byłeś silny, nic nie było w stanie cię złamać. Jednak wystarczyło jedno jej słowo, jedno zdanie, że rozsypałeś się jak piasek ze zbitej klepsydry. Wpuściłeś ją w swój świat, otworzyłeś przed nią drzwi do swojego wnętrza, tego bez maski. Do miejsca, gdzie byłeś zwykłym człowiekiem mającym problemy i nieradzącym sobie z życiem. Nie miałeś nawet pojęcia kiedy zaczęło ci na niej zależeć. Zależeć tak mocno, że przestałeś logicznie myśleć, przestałeś analizować. Zobaczyła cię nagiego, bez szumu, do którego przez wiele lat nie mogłeś przywyknąć. Rozgryzła cię w ciągu niespełna dwunastu miesięcy, teraz dziwisz się czy naprawdę jesteś taki przewidywalny, czy ona jest niezwykła. Była zawsze, gdy jej potrzebowałeś, jednak nie musiałeś jej tego mówić. Zdaje ci się, że ona doskonale znała drogę do twojego mieszkania, znała cały twój terminarz i umiała rozszyfrować emocje chowane za pokrzepiającym dziennikarzy uśmiechem. Jednak wtedy się nie pojawiła. Zamiast niej siedzącej na wiklinowym fotelu przed twoimi drzwiami zastałeś tylko karteczkę z krótką wiadomością.

"Dłużej tak nie mogę.
Leonie"
 
        Nigdy nie sądziłeś, że jakaś osoba będzie potrafiła cię od siebie uzależnić. Sprawić, że bez jej oczu, ciała, zapachu nie będzie mógł spokojnie usnąć, przeżyć kolejnego dnia. Nie mogłeś zrozumieć owego przywiązania, przecież ty nie masz uczuć. Zimny, bezduszny, ale zawsze dostający to czego chce. Czy to nie jest pełna definicja ciebie? Czy to nie to pokazywałeś przez lata? Zyskałeś opinię nieczułego drania, ale naprawdę taki nie byłeś. Jaki jesteś naprawdę?
Inny niż wszyscy myślą. Zmieniłeś się zupełnie przez ostatni czas, zamknąłeś się w sobie już nikogo nie wpuszczając za granicę względnego bezpieczeństwa. Ale jak długo tak można i czy to jeszcze ma sens? Sam nie wiesz. Przecież jest na świecie tyle innych kobiet, które zrobiłyby by wszystko, abyś spojrzał na nie tak jak patrzyłeś na nią, z tym błyskiem w oku, zamglonymi szczęściem źrenicami. Nawet nie musiałbyś się starać, bo one już byłyby na każde twoje skinienie, ale czy to jest miłość? czy to jest szczęście? Kolejne pytania, które nie mają odpowiedzi. Kolejne odpowiedzi, które nie mają prawa opuścić twoich ust, nawet w eter. Od kiedy pamiętasz nie mogłeś pozwolić sobie na potknięcie, na źle dobrane słowo, które byłoby nie tak odebrane przez dziennikarzy. To wszystko sprawiło, że jesteś taki, a nie inny. Nieświadomie, jednak w pełni dobrowolnie dałeś komuś klucze do tego grubego muru, którym otaczałeś się od wielu lat. Ona zburzyła twój spokój wywołując szybsze kołatanie serca, odkrycie emocji o których posiadanie nawet się nie podejrzewałeś. Pomogła ci dojrzeć, stać się dorosłym. Ale później odeszła. Już nigdy masz nie zobaczyć jak w akcie zdenerwowania marszczy nosek nakropiony delikatnymi piegami. Nie poczujesz przyjemnych dreszczy, gdy kreśliła kółka na twojej klatce piersiowej zanim usnęła wtulona w ciebie z dziecięcym uśmiechem na twarzy. Nie będziesz mógł już udawać, że śpisz, gdy znów będzie żegnała cię delikatnym uśmiechem przed zamknięciem drzwi. Ten uśmiech, ten którym obdarzyła cię dokładnie 15 czerwca, po waszej ostatniej nocy był inny. Jakby smutny, ale jeszcze bardziej nieśmiały niż pozostałe. Był niemym pożegnaniem, którego miałeś nie zobaczyć, jednak znów widziałeś.
Wydajesz z siebie głośne westchnienie, które roznosi się echem po pustym mieszkaniu. Trzymając jedyne zdjęcie, na którym widać jej uśmiech opadasz na skórzany fotel. Ściskasz drewnianą ramkę jak największy skarb, a wzrokiem omiatasz uśpione ciemnością miasto. Zawsze robiła dla ciebie wszystko, a ty dla niej nic. Poprawiała ci humor po przegranej, świętowała, gdy stawałeś na najwyższym stopniu. Wygrzebujesz spod sterty gazet i magazynów telefon. Drżącymi z tęsknoty palcami wybierasz numer.
   - Potrzebuję pomocy. - wychrypujesz do telefonu, słysząc dźwięk nawiązanego połączenia.

 "Saying you found one
 That makes you feel as strong
 And helps you through hard times
 Cause that job was once mine."
 
        Powietrze przesiąknięte oparami alkoholu i papierosów przyprawia cię o mdłości, jednak starasz się nie okazywać emocji. Znów musisz nauczyć się nad tym panować, choć najchętniej wybuchnąłbyś płaczem. Ale przecież mężczyźnie nie płaczą, w takim razie nim nie jesteś. Nie możesz pojąć jak człowiek pałający się sportem mógł wybrać na spotkanie takie miejsce.
   - Gregor! - dopiero, gdy słyszysz swoje imię udaje zlokalizować Michaela, który wciśnięty jest w jeden z kątów tego obskurnego pomieszczenia.
W przeciągu chwili znajdujesz się obok niego, witając go krótkim kiwnięciem głową. Opadasz na krzesło rozglądając się dookoła jakby w obawie, że ktoś cię zobaczy. Twoje podenerwowanie wywołuje na twarzy blondyna kpiący uśmiech.
   - Spokojnie, gwiazdorze. To miejsce jest omijane szerokim ruchem przez dziennikarzy. - prycha patrząc na ciebie z drwiną. Spinasz mimowolnie mięśnie, klnąc w duchu. Gdyby twój rozmówca nie był dla ciebie ostatnią deską ratunku uderzyłbyś go w twarz. Jednak musisz trzymać swoje nerwy na wodzy, jeśli ma ci pomóc. Spokojnie, to wszystko dla niej. - szepta twoja podświadomość, a ty starasz się unormować wzburzony oddech. - Zastanawiam się co się stało, że dostąpiłem zaszczytu rozmowy z tobą.
   -Nie udawaj głupszego niż jesteś, Haybock. - warczysz przez zaciśnięte zęby widząc rozbawienie na twarzy chłopaka. Bawi się widząc twój stan, zakładając ręce za głowę. - Dla przyjemności tutaj nie siedzę.
   - A ja liczyłem na cud. - udaje szczerze zdziwione, a ty zaciskasz ręce w pięści. Widząc zmianę w twoim zachowaniu jednak poważnieje. - Chyba obaj nie siedzimy tutaj dla przyjemności, więc może przejdziemy do konkretów.
   Przez twoją twarz przechodzi coś na kształt uśmiechu i podziwu. Może jednak ten chłopak umie zachować się na swój wiek. Zaciskasz ponownie szczękę układając w głowie, co masz mu powiedzieć. Nie możesz zdradzić mu wszystkiego, nie sprawisz mu tej przyjemności. Jednak jego wyczekujące spojrzenie otwiera twoje usta nim zdążysz to zauważyć.
   - Muszę kogoś znaleźć. - sam dziwisz się swoim słowom, a co dopiero twój rozmówca. Ale po chwili zastępuje zaskoczenie ironicznym uśmieszkiem, który zdecydowanie najczęściej gości na jego twarzy.
   - A co ja mam z tym wspólnego?
   - Nie udawaj, że nie wiesz. Wszyscy wiedzą czym się zajmuję Lisa .- na wspomnienie ukochanej chłopaka jego ciało lekko się spina. - Dobrze zapłacę.
   Cisza, która następuje jest dla ciebie nie do wytrzymania. Wykręcasz palce patrząc na otaczające cię pomieszczenie, ponownie powstrzymując odruch wymiotny. Widzisz, że Michael bawi się coraz lepiej czekając aż się złamiesz. Wciągasz głośno powietrze i mówisz:
   - Proszę.
Na jego twarz wstępuje tryumfujący uśmiech. Wstaje z miejsca i poprawia błękitna koszulkę. Kładzie ci rękę na ramieniu ze słowami.
   - Trzeba było tak od razu. Odezwę się.
   I zostawia cię samego. Odprowadzasz go wzrokiem do wyjścia, a w twojej głowie kołatają najróżniejsze myśli. Teraz czekają cię częste spotkania z mężczyzną. Sama myśl o tym powoduje nieszczęśliwy grymas na twojej twarzy, jednak teraz liczy się tylko obrany przez ciebie cel. Blondyn zamykając drzwi posyła ci ostatni uśmiech.
 
"His feet standing in my place
I don't wanna see you moved on
I don't think I'm that strong
It hasn't been that long
Since I was the one in your arms."
 
 
***
 
Witam serdecznie! Prolog 'ostatniego uśmiechu' jest zupełnie inny niż wszystkie pozostałe. Każdy był przeniesieniem do odległej przeszłości lub przyszłości. Nie ten! Jak Wam się podoba nasza zaginiona Leonie? Przybity Gregor? Wygadany i bezczelny Michael?
Może macie już pomysł dlaczego odeszła? A może macie miliony scenariuszy?
Do usłyszenia!
Ola.
P.S. Musiałam dać Michaela <3


poniedziałek, 21 grudnia 2015

uśmiech autorki

 
 
Witam Was bardzo serdecznie!
 
Jakaś magiczna moc sprowadziła Was tutaj i mam nadzieję, że wsiąkniecie na dłużej.
Wiele z Was pewnie mnie kojarzy jako autorkę siatkarskich opowiadań.
 Dawniej pisałam jako Nicolette (Lette), jednak od kilku miesięcy podpisuję się po prostu ret.
 
Nie przedłużając: Miłego czytania!
i niech moc będzie z wami (tak, wcale nie lubię Gwiezdnych Wojen).
 
ret.